Misinki z Sygontki

Ciekawa i mało znana forma zwyczaju praktykowanego w ostatki (wtorek przed środą popielcową) zachowała się do dziś w Sygontce, niewielkiej wsi w powiecie częstochowskim.Jeszcze w latach 80-tych XX wieku, biegało po wsi kilka grup. W skład jednych wchodzili kawalerowie i mężczyźni żonaci, w innych uczestniczyły tylko dzieci. Wszystkie grupy charakteryzowała żywiołowa bieganina z kukłą misia, zwaną „malutkim”. Grupy biegały zawsze w tym samym porządku, na przedzie konik, za nim kłapacz, dwaj drużbowie w paramilitarnych ubiorach, trzymający za ręce malutkiego (kukła misia), następnie drużba, grochowiorz owinięty w wyschnięte grochowiny, babka zwana Kaśką, a na końcu dziod, zbierający do plecionego koszyka dary, głównie jajka. Towarzyszy im grajek z harmonią. Dawniej starsi przebierańcy sprzedawali je zaraz po ubiegnięciu wsi w GS-ie, a uzyskane pieniądze przeznaczali na zabawę, na którą zapraszali żony i dziewczyny. Dzieci natomiast, po podzieleniu się jajkami wracały do domów. Współcześnie w obchodzie biorą udział dzieci.  Do dziś wśród starszych mieszkańców zachowała wiara w sprawczą moc podkładania grochowin, (wyskubanych z „grochowiorza”) do kurnika, co ma zapewnić że drób będzie zdrowy i da dużo jajek.